piątek, 21 października 2016

tajemnica zaginionego majstra

Domek w Bogusławicach powoli szykuje się do przezimowania, choć nie wszystko jest tak, jak to było zaplanowane. Przyczyna jest życiowo i niemile prozaiczna - majster Zdzisław vel dziadek zniknął z placu budowy nie rozliczając się z pobranych zaliczek. Telefonu nie odbiera, chyba że dzwonimy z obcego nr, ale to bez sensu rozmowa, więc... Podejmiemy stosowne kroki...


Tak więc z zaplanowanego zamknięcia remontu parteru mamy niepowykańczane roboty i porozrzucane narzędzia. Wygląda jakby majster się jeszcze do końca nie zebrał z zabawkami, więc jest szansa, że go zimą gdzieś złapiemy, bo na szczęście adres znamy.



Duży pokój (jak to brzmi!) został pomalowany i prawie wykończony, łącznie z sufitem i ładnie wyeksponowanymi belkami. Niestety podłoga wciąż pozostaje niedokończona, bo został mały kwadrat pod kozę i nieosadzone drzwi, które wciąż leżą na środku pokoju. Sprawdziliśmy, pod nimi majstra również nie ma.




Kuchnia również z niedoróbkami oraz bez drzwi. Ganek został rozebrany i nic nie powstało w zastępstwie, więc istnieją obawy, że warunki atmosferyczne trochę za mocno będą oddziaływać na drzwi wejściowe, ale może nie będzie tak źle i nabiorą charakteru?




Z roślinności na działce: zadomowiło się już winogrono oplatające maszt osadzony w starej dębowej beczce wypełnionej gruzem. Przeżyła też zapisana na straty brzoskwinia, dzielnie trwają na posterunkach śliwki, wiśnia i jedna czerwona porzeczka. 
Z nasadzeń wiosennych widać jabłoń wyhodowaną z pestki (do naszczepienia właściwej odmiany). Okres letniej suszy przeżyły dwie jarzębiny posadzone przy betonowym ogrodzeniu przy drodze obok rosnących tam już drugi rok topinamburów. Niespodzianką jest  dzika róża, samosiejka, która pięknie zaowocowała nam w tym roku.

Czekamy na następny sezon, w którym może uda się spędzić chociaż jeden weekend na wsi, w towarzystwie krewnych i znajomych...