Na początku lutego Milord rozpoczął casting na fachowca, który będzie kontynuował prace zaginionego dziadka. Już na wstępie zaczęliśmy podejrzewać, że w zaplanowanych na ten rok robotach tkwi pewien haczyk i nie każda ekipa będzie w stanie się tego podjąć. Najwyraźniej również zaginiony dziadek też był tego świadomy i po prostu opuścił plac robót w momencie, w którego jego wiedza i umiejętności już nie były w stanie podjąć wyzwania. Trudności uświadomiliśmy sobie, gdy pierwsza wizytująca grupa budowlańców po oględzinach wstępnych nie podjęła współpracy. Była to ukraińska grupa z miłym akcentem, składająca się z pani robiącej jednocześnie za tłumaczkę, sekretarkę i osobę ds. kontaktów z klientem oraz doświadczonego budowlańca. Oglądali, robili zdjęcia, rozmawiali ze sobą po ukraińsku. Pani zapewniała, że nie boją się wyzwań i robili remonty w starych kamienicach we Wrocławiu, gdzie trzeba było wymieniać nadgniłe belki, ale niestety już więcej się nie odezwali. Widocznie 10 lat doświadczenia na Ukrainie i 1 rok w Polsce to za mało, by zrobić to, co trzeba, by na Maja zapanował ład i ściany nie zawaliły nam się na głowy.
Na szczęście na portalu remontuj.pl Milord przeprowadził drobny rekonesans oraz małą modyfikację zlecenia i pojawili się zainteresowani, w ilości około 7 potencjalnych chętnych. Milord umówił wszystkich na pewien słoneczny czwartek i o ustalonej godzinie czekał na tłumne przybycie.
Oczywiście tłumów nie było.
Pierwszy pojawił się czerwony mini wan na krakowskich tablicach KLI (Limanowa). Czyżby górale robili w całej Polsce?
Okazało się, że nie tylko w Polsce, bo pan góralską gwarą zapewniał, że nie takie chałupy we Francji robił. Ma pomysł na zespojenie ściany szczytowej z bocznymi, cudowne remedium na pęknięcia itd., a koncepcję i wycenę prześle na maila.
Zobaczymy.
Następny fachowiec, który pojawił się kilka minut później, również nie z Wrocławia. Najwyraźniej okoliczni fachowcy są baaardzo zajęci, bo pobudowało się ostatnio sporo, a i wykończeniówek w city nie brakuje...
Był to budowlaniec z okolic Lubina, jak twierdził - doświadczony w tego typu pracach, bo on z kolei robił w górach. Wynika z tego, że rotacja jednak w przyrodzie spora. Górale jeżdżą po całej Polsce, a nawet do Francji, a miastowi w góry. Trzeba w końcu trochę pozwiedzać...
Zadumał się, wszystko obejrzał, nie miał jeszcze klarownej propozycji, a koncepcja Milorda jednak nie przypadła mu do gustu, podobnie zresztą jak i ekipie górali - widać nasz oczywisty, bezbronnie humanistyczny brak wiedzy fachowej w arkanach technicznych jest łatwy do podważenia. "Coś by tu ciągnęło nie w tą stronę i nic to nie da."
Tak czy inaczej, temat został zapodany i rozmyślają nad nim już dwie fachowe głowy, a może i więcej?
Czekamy na pomysł i wycenę, byle do wiosny, bo piknikowanie czas zacząć.
Oczywiście casting trwa, dopóki wykonawca lub cudotwórca nie zostanie wyłoniony. A może Ty, kochany Czytelniku, znasz kogoś, kto lubuje się w budowlanych nietypowych wyzwaniach? ;)