środa, 13 września 2017

posezonowy przegląd prac

Posezonowy przegląd działań na wiejskiej daczy należałoby zacząć od tego, że ponownie mamy pecha do podwykonawców, bo wyłoniony w zimowym castingu „Góral” nie zrobił wszystkich uzgodnionych w umowie prac. Zapewne jest to spowodowane brakiem należytego nadzoru z naszej strony i skrupulatnego rozliczania się z wykonanych etapów zlecenia. Prawdopodobnie niewielka część nadwyżki zaliczek będzie trudna do odzyskania, ponieważ należałoby uwzględnić w wycenie kilka modyfikacji, które pojawiły się po drodze, ale cóż... Nie ulega wątpliwości, że znowu jesteśmy trochę w tyle, ale zarazem dalej, o mały acz istotny krok.
Od ostatniego majowego wpisu Milord nie miał już kontaktu z „Góralem”, jedyne co udało się ustalić, to że nasz niedoszły majster z Limanowej miał kłopoty zdrowotne i finansowe, nie zapłacił pracującym u niego ludziom, a ponieważ mieliśmy telefon bezpośredni do jednego z "góralowych" robotników, postanowiliśmy dokończyć te prace we własnym zakresie.
Szambo na szczęście zostało wcześniej opłacone i osadzone na działce, więc pozostało podłączyć się z kanalizacją i trochę dokończyć łazienkę. Owe podłączenie nie było takie proste, ze względu na tutejszy wysoki poziom wód, wyjątkowy zwłaszcza tego dnia, po nocnej burzy. W ruch poszły wiadra i pompa, a Milord z pomocnikiem brodzili w błocie i walczyliś dzielnie z osadzeniem 6-metrowej rury kanalizacyjnej. Operacja zakończyła się sukcesem i można było przejść do drobnych wykończeń łazienki. 


Podsumowując: mamy już niemal wykończoną przechodnią kuchnię, łazienkę z wyposażeniem, co prawda nie nowym, ale działającym oraz instalacja wodna działa, gra i buczy. Jest szansa na spędzenie słonecznego weekendu z gangiem i przyjaciółmi na wiosce w przyszłym roku! Hurraaa!
Natomiast na działce teren przejęła bujna roślinność różnego pochodzenia: ogromne łopiany, których część Milord skosił z niemałym wysiłkiem, bujne trawy, np. perze z dużą ilością pięciornika gęsiego bliżej domu i pięciornika kurzego nieco dalej. W kącie posesji zasiał się tzw. Ivan Czaj (wierzbówka kiprzyca), z którego po ususzeniu Rosjanie robią pyszną herbatę, a może spróbujemy za jakiś czas? Na działce pojawiło się też kilka niewielkich krzaczków dzikiej róży oraz wrotycz. Roślinność nasadzona niestety została częściowo wyparta przez wiejską dżunglę: porzeczki są w zaniku, wiśnia zniknęła w tajemniczych okolicznościach, brzoskwinia zmarzła, a od korzenia wypuściła macierzystą gałązkę, czyli tzw. rakoniewiecką siewkę z pestki. Zaskoczyło nas winogrono, które pieczołowicie oplotło maszt z siatką osadzony w starej beczce, ale jego owoce niestety zostały spałaszowane przez okoliczne ptactwo. Wyskoczyły też słoneczniki, które Milord z dumą przywiózł do domu jako pierwszy większy zbiór z działki. A przy płocie trzyma się dzielnie róża z Kłodzka i topinambur.


Nowością w raczkującym ogrodzie jest górka, która powstała po wykopaniu dołu na szambo. Będzie chyba gdzie zjeżdżać zimą na sankach...


piątek, 5 maja 2017

Nie przelewa się

Ale się trochę powodzi, bo wody mamy sporo. Na szczęście i o tym Milord pomyślał - jest pompa, więc pompa w ruch, woda won ;)



Od początku: wiosną 2017 leje, pada, mży i siąpi, więc trzeba sprawdzić czy na wiosce nie popłynęliśmy, hej. 



Zrobiliśmy krótki wypad, połączony z inspekcją, delektowaniem się śpiewem ptaków i relaksem ;)



Szambo przetrzymało test, suchuteńkie mimo wody dookoła. Zakopiemy, wyrównamy poziom w ogrodzie i niebawem zaczniemy trzymać pion. Oraz uprawiać.



W domku widać zmiany, robi się ładnie, widać że ekipa limanowskiego górala działa prężnie i całość nabrała upragnionych kształtów domku. Teraz pozostaje podłączyć sprzęty łazienkowe, 



postawić piec,



zasłonić przestrzeń nad schodami,



odrobinę posprzątać i wakacje można spędzić na wsi...



Czy to dziwne, że góral zamknął bramę na swoją kłódkę i musieliśmy przechodzić przez płot? Otóż nie wiemy, ale przechodziliśmy. Uprzedzając ewentualne skojarzenia polityczne zapewniamy, ze o skakaniu przez wspomniany płot nie było mowy ze względu na lokalne podtopienia oraz ogromną ilość błota. Bez metafor!



W ogrodzie obrodziło nam dżdżownicą.




Ogólnie rzecz ujmując, pachnie wiosną na wiosce, 


a na placu zabaw krążą kury.


Na koniec długiego weekendu proponuję zapętlić sielankę: 

czwartek, 16 lutego 2017

zimowy casting fachowców nr 1


Na początku lutego Milord rozpoczął casting na fachowca, który będzie kontynuował prace zaginionego dziadka. Już na wstępie zaczęliśmy podejrzewać, że w zaplanowanych na ten rok robotach tkwi pewien haczyk i nie każda ekipa będzie w stanie się tego podjąć. Najwyraźniej również zaginiony dziadek też był tego świadomy i po prostu opuścił plac robót w momencie, w którego jego wiedza i umiejętności już nie były w stanie podjąć wyzwania. Trudności uświadomiliśmy sobie, gdy pierwsza wizytująca grupa budowlańców po oględzinach wstępnych nie podjęła współpracy. Była to ukraińska grupa z miłym akcentem, składająca się z pani robiącej jednocześnie za tłumaczkę, sekretarkę i osobę ds. kontaktów z klientem oraz doświadczonego budowlańca. Oglądali, robili zdjęcia, rozmawiali ze sobą po ukraińsku. Pani zapewniała, że nie boją się wyzwań i robili remonty w starych kamienicach we Wrocławiu, gdzie trzeba było wymieniać nadgniłe belki, ale niestety już więcej się nie odezwali. Widocznie 10 lat doświadczenia na Ukrainie i 1 rok w Polsce to za mało, by zrobić to, co trzeba, by na Maja zapanował ład i ściany nie zawaliły nam się na głowy.
Na szczęście na portalu remontuj.pl Milord przeprowadził drobny rekonesans oraz małą modyfikację zlecenia i pojawili się zainteresowani, w ilości około 7 potencjalnych chętnych. Milord umówił wszystkich na pewien słoneczny czwartek i o ustalonej godzinie czekał na tłumne przybycie. 
Oczywiście tłumów nie było. 
Pierwszy pojawił się czerwony mini wan na krakowskich tablicach KLI (Limanowa). Czyżby górale robili w całej Polsce? 
Okazało się, że nie tylko w Polsce, bo pan góralską gwarą zapewniał, że nie takie chałupy we Francji robił. Ma pomysł na zespojenie ściany szczytowej z bocznymi, cudowne remedium na pęknięcia itd., a koncepcję i wycenę prześle na maila. 
Zobaczymy.
Następny fachowiec, który pojawił się kilka minut później, również nie z Wrocławia. Najwyraźniej okoliczni fachowcy są baaardzo zajęci, bo pobudowało się ostatnio sporo, a i wykończeniówek w city nie brakuje... 
Był to budowlaniec z okolic Lubina, jak twierdził - doświadczony w tego typu pracach, bo on z kolei robił w górach. Wynika z tego, że rotacja jednak w przyrodzie spora. Górale jeżdżą po całej Polsce, a nawet do Francji, a miastowi w góry. Trzeba w końcu trochę pozwiedzać... 
Zadumał się, wszystko obejrzał, nie miał jeszcze klarownej propozycji, a koncepcja Milorda jednak nie przypadła mu do gustu, podobnie zresztą jak i ekipie górali - widać nasz oczywisty, bezbronnie humanistyczny brak wiedzy fachowej w arkanach technicznych jest łatwy do podważenia. "Coś by tu ciągnęło nie w tą stronę i nic to nie da." 
Tak czy inaczej, temat został zapodany i rozmyślają nad nim już dwie fachowe głowy, a może i więcej? 
Czekamy na pomysł i wycenę, byle do wiosny, bo piknikowanie czas zacząć.
Oczywiście casting trwa, dopóki wykonawca lub cudotwórca nie zostanie wyłoniony. A może Ty, kochany Czytelniku, znasz kogoś, kto lubuje się w budowlanych nietypowych wyzwaniach? ;)

piątek, 13 stycznia 2017

FLORA 2017 bo jakiś plan dla wsi trzeba mieć

Dla Szelmy, przebojowej młodszej siostry Łobuz zaproponował tulipany, dla siebie poprosił o dynię, co jest dość intrygujące, jak na 5,5-latka, ale w końcu indoktrynacja halloweenowa oraz zupy mamuni zrobiły swoje. Milord jako umiarkowany preppers, jak sam deklaruje, zdecydował się na roślinę wszechstronną, gwarantującą przeżycie, czyli fasolę. Natomiast Milady postanowiła podejść do sprawy antydepresyjnie i zaplanowała słoneczniki.
Lista zadań do projektu FLORA 2017 została spisana, pokolorowana i prezentuje się następująco:


Jednym słowem, będziemy sadzić, a nawet (o zgrozo!) uprawiać. Przy dzieciach!
Dodatkowo w grę wchodzi ul dla dzikich pszczół, grill na cegłach, próba noclegu, a nawet wyprawienia wiosennych pikników oraz letnich imprez rodzinnych pod pretekstem urodzin, a tych w trakcie ciepłych pór roku u nas nie brakuje.
Co nam z tego planu wyjdzie, to się okaże. Milord planuje zaangażować kilku chłopa do wykończeniówki, acz bez przesady, nadal zostanie w Bogusławicach pełno spraw do ogarnięcia i zadań do wykonania, ale spróbujemy bywać tam częściej, żeby przyzwyczaić się do normalnej ilości tlenu w powietrzu.